Kiedy latem robiłam rozpiskę na to, co przygotuję na urodziny Olusia do głowy wpadły mi mini deserki. Miało ich być całe mnóstwo, kolorowe, wielosmakowe i w różnego rodzaju pojemniczkach. Nie przewidziałam tylko jednego…
Pogoda dopisała na tyle, że temperatura w domu oscylowała z tą na zewnątrz, a w mojej dotychczasowej lodówce najzwyczajniej w świecie zabrakło miejsca… Zaczętych deserków nijak nie miałam gdzie wstawić, by schłodziły się przed dodaniem kolejnej warstwy przez co wyszedł jeden wielki miszmasz… Zamarzyłam wtedy po cichutku o takiej solidnej lodówce, a najlepiej dwóch. Koniecznie z zamrażarką bo i ta jest u mnie niezbędna. Niestety miejsca w domu aż tyle nie mam by szaleć i rozstawiać sprzęty gdzie bądź, ale Mąż wpadł na pomysł, by chociaż dotychczasową zamrażarkę bez funkcji „No Frost” odsprzedać i zainwestować w solidną, dużą szufladkową. Kupno zamrażarki było poniekąd priorytetem, by nie musieć martwić się o mrożonki podczas wymiany lodówki. Później mieliśmy się zastanowić nad lodówką. Dużą oczywiście, ale nie dwudrzwiową, bo taka nie zmieściłaby się koło okna.
Lodówka natomiast, chciałam by była wysoka i naprawdę pojemna. Z pomocą przyszła firma Electrolux i chłodziarka z serii 600, którą pokazywałam Wam już na IG. Wymiary są niemal identyczne jak mojej wcześniejszej, dzięki czemu wpasowała się pod górną szafkę i nadal tworzy z nią spójną całość. Powiedziałabym nawet, że dzięki temu, że nie ma zamrażarki i są tylko jedne niedzielone drzwi, ta całość wygląda jeszcze lepiej. Ale, ale... Żeby nie było kolorowo, to z tymi drzwiami mam pewien problem, choć to zdecydowanie za mocno powiedziane. Nie mają funkcji domykania się, więc trzeba zwracać uwagę czy się dostatecznie mocno "pchnęło". Dla mnie to nie problem, ale lodówkę otwierają też chłopaki, którzy nauczeni poprzednią- myślą, że "samo się zrobi". I w nawiązaniu do pierwszej wady, idzie za nią kolejna, a mianowicie brak alarmu otwartych drzwi. Co prawda mamy migającą na czerwono diodę, ale przy uchylonych lekko drzwiach wcale jej nie widać. Dlatego jak widzę, że chłopaki wpadają do pokoju z paczką kabanosów albo jogurtem, ja idę do kuchni sprawdzić czy aby na pewno zamknęli za sobą drzwi chłodziarki. No nic- odrobina ruchu na pewno mi nie zaszkodzi.
Ale przejdźmy do zalet, bo jeszcze pomyślicie że ich nie ma!
Pojemność to zdecydowanie jej mocna strona. Oczywistym jest, że do zdjęć nie umieściłam w niej wszystkich pootwieranych słoiczków z przetworami i dodatkami, bo wyglądały by niezbyt korzystnie i atrakcyjnie, ale uwierzcie mi, że mam ich sporo i te szklane półki dają radę Spokojnie mogę rozplanować na nich duże zakupy, pozostawiając jeszcze miejsce na pyszne desery czy ciasta.
A propos zakupów! Jeśli macie takie większe w planach, to lodówka ma możliwość szybkiego chłodzenia. Wystarczy na pasku ustawień przycisnąć ikonę wózka zakupowego na ok 5 godzin przed jej zapełnieniem. Dzięki tej opcji przyniesione produkty niemal natychmiast osiągną pożądaną temperaturę. O ile zimą jest to mniej istotne, tak latem może okazać się zbawienne.
Podobnie jest właśnie z przechowywaniem deserów i ciast oraz chłodzeniem ich pomiędzy kolejnymi etapami produkcji. Zimą nie mam tego problemu, bo na ganku mam tak zimno, że przy otwartym oknie mogłyby nawet zamarznąć, ale latem jest to wielkie utrudnienie, gdy w lodówce braknie miejsca. Miałam już nauczkę przy wspomnianych urodzinach Olka, więc te wszystkie pojemniczki stały później dość długo puste, bo stwierdziłam, że nie chcę „powtórki z rozrywki”.
By Was tylko nie zanudzać opowieścią o lodówce, przygotowałam dla Was słodki przerywnik w postaci dwóch smaków mini deserków, które przygotujesz niemal w godzinę. U mnie składniki są na 6 sztuk każdego smaku, bo robiłam jedne i drugie jednocześnie, ale spokojnie wystarczy podwoić składniki i przygotować np. jeden wybrany deser. Powiem Wam po cichu, że te truskawkowe były pyszne, takie bardziej fit, ale te kawowo orzechowe to prawdziwe niebo w gębie i na pewno będą robione nie raz, zwłaszcza że kawy i orzechów laskowych mam pod dostatkiem (tylko nie ma komu ich łupić).
Fit deserki truskawkowe:
250g mrożonych truskawek
Sposób przygotowania:
Zaczynamy od truskawek. Przekładamy je do garnka z grubszym dnem, dodajemy drobny cukier i dwie łyżki zimnej wody. Rozmrażamy powoli, często mieszając a gdy owoce zmiękną rozdrabniamy blenderem i pozostawiamy do zagotowania. Gotujący mus truskawkowy ściągamy z palnika i mieszamy z galaretką w proszku. Odstawiamy do przestudzenia, ale nie doprowadzamy do zastygnięcia.
Ciastka miksujemy razem z orzechami i czekoladą. Wysypujemy po równo na dno każdego pojemniczka.
Jogurt łączymy z mascarpone i cukrem pudrem, miksujemy. Wylewamy po równo na przygotowane spody z ciasteczek. Wstawiamy do lodówki by lekko stężało, a następnie wykładamy gęstniejący mus truskawkowy. Pozostawiamy w lodówce na minimum godzinę.
Kawowo- orzechowe deserki z bananem:
12 okrągłych, małych biszkoptów
Sposób przygotowania:
Śmietankę podgrzewamy w garnku o grubym dnie, dodajemy posiekaną drobno czekoladę i mieszamy do połączenia. Dzielimy na dwie równe części. Do jednej dodajemy mascarpone i łyżkę espresso. Drugą część zostawiamy na boku.
W pozostałej kawie zanurzamy 6 biszkoptów (tak by nie rozmokły!) i układamy na dnie każdego pucharka. Wylewamy po 1-2 łyżeczki kremu z mascarpone, a po bokach układamy cieniutkie plasterki banana, tak by w miarę możliwości przylegały całkowicie do boku pojemniczka. Uzupełniamy pozostałym kremem, przykrywamy ponownie biszkoptem zanurzonym w kawie i polewamy pozostawionym wcześniej kremem śmietankowym z czekoladą. Orzeszki oraz 2 kawałki batona Kinder Bueno drobno siekamy i posypujemy od razu po wierzchu. Dekorujemy pozostałym wafelkiem i schładzamy w lodówce minimum 1 godzinę.
Teraz mogę szaleć z deserkami, zwłaszcza właśnie tymi mini, bo mam wystarczająco dużo miejsca by pomieścić ich nawet ok 40 sztuk na jednym tylko poziomie.
Kolejną zaletą jest pojemna szuflada na warzywa i owoce z możliwością kontroli wilgotności, która sprawia, że świeże zioła i sałaty są zdecydowanie w lepszej kondycji niż przechowywane w zwykłej lodówce. Nie więdną, nie tracą swojej sprężystości i przede wszystkim nie psują się w zawrotnym tempie. Dotyczy to także paczkowanych sałat, szpinaku itp., które jeśli nie są spożyte od razu po otwarciu, to zaczynają gnić i w mojej wcześniejszej lodówce był to odwieczny problem. Może to kwestia przechowywania, ale na chwilę obecną nie przekładam ich z otwartej torebki i staram się spożyć w max 3 dni, a świeżość jest zdecydowanie lepsza.
Prócz ogromu miejsca na półkach i w szufladach, mamy go sporo także w drzwiach lodówki. 5 szerokich półek umożliwi nam postawienie i schłodzenie niejednej butelki wody, soku czy Prosecco;) Dodatkowo w zestawie są wkłady na jajka.
Na uwagę zasługuje też tzw Multiflow, czyli system rozprowadzający temperaturę równomiernie na każdej półce, dzięki czemu nie ma wielkiego znaczenia co gdzie poukładamy. Chłodne powietrze dotrze dosłownie wszędzie, dzięki czemu produkty pozostaną dłużej zdatne do spożycia. Zaobserwowałam też, że mięso, które zostawiłam na kilka godzin ani trochę nie obeschło. Dla mnie jest to dużym zaskoczeniem, bo zawsze musiałam włożyć do szczelnego pojemnika lub woreczka, by mięso nie było z wierzchu przyciemnione i zeschnięte.
Na końcu powiem coś o wyglądzie, bo ten niewątpliwie także jest ważny i choćbyśmy wmawiali komuś, że absolutnie nie patrzymy na design, to w głębi serca wiemy, że zawsze gdzieś tam zwracamy na to uwagę. U mnie dużą rolę odgrywa kolor. Nie wyobrażam sobie teraz, przy moich meblach, których na razie nie mam zamiaru zmieniać postawić lodówkę w kolorze białym. Czarny i owszem, ale biały zupełnie nie pasuje. Jako że większość sprzętów mam w kolorze inox/czarny/popiel, to i chłodziarka w tym kolorze była mile widziana. Przy poprzedniej raz w tygodniu ścierałam najpierw mokrą, później suchą szmatką. Przy tej na razie nie widzę problemu, choć chłopaki otwierają namiętnie, choćby tylko popatrzeć czy do „ich” szuflady nie wskoczyło nic nowego.
Podsumowując- lodówkę polecam przede wszystkim do domów bądź dużych mieszkań. Nie wyobrażam sobie postawić jej w kawalerce z prostej przyczyny- braku zamrażarki, w której ja osobiście sporo „upycham”. A w takim mieszkanku to i na osobna zamrażarkę może miejsca nie starczyć L
Nada się także na użytek cukierniczy. Choć nie ma przeszklonych drzwi, które w tej branży wiem że są przydatne, to spokojnie można w niej zmieścić sporo biszkoptów czekających w kolejce na realizację tortów.
Nocą jeszcze nikogo nie obudziła, więc śmiem twierdzić że nie hałasuje. (Choć teoretycznie powinna być o 2dB głośniejsza od poprzedniczki.) Nie narzekam, żeby nie chciała nadrobić ;)
Odbite rączki w cudowny sposób same znikają! Mam świadomość, że to za sprawą zastosowanej technologii Antifingerprint, no ale wiecie… wzięłam to za bajer nic nie znaczący i nie do końca w niego wierzyłam. A tu niespodzianka! Trzeba naprawdę się postarać i mocno natłuścić dłonie, by przy otwieraniu lodówki pozostawić mocny i widzialny gołym okiem odcisk.
Wszelkich parametrów pisać Wam nie będę, bo ich sporo choćby na stronie producenta, ale jeśli macie jakieś konkretne pytanie odnośnie użytkowania, to piszcie w komentarzu. Sprawdzę, przetestuję i odpowiem dokładniej ;)
Wpis powstał w ramach współpracy barterowej.
Smakowite deserki, fajna recenzja.Do dużej kuchni, gdzie można zmieścić dodatkowo zamrażarkę to dobre rozwiązanie. Jestem w posiadaniu lodówko-zamrażarki tej firmy. Mnie się trafił taki model, z którego jestem średnio zadowolona. Ma kilka istotnych wad. Gdy kiedyś będę wymieniała, wybiorę inna firmę.
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne deserki!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia lodówki. Wygląda na solidną i bardzo pojemną. W dzisiejszych czasach gdy robimy rzadziej ale większe zakupy, jest nieoceniona :)
Świetna lodówka i pojemna dzięki temu, że bez zamrażarki mamy więcej miejsca na bieżące przechowywanie.Podoba mi się takie rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńPojemność to zdecydowanie jej największy atut!
Usuń