Grzebyki kojarzą mi się z dzieciństwem. Nawet pamiętam, że kilka razy robiła je moja Mama, choć były większe i chyba bardziej proste- jak typowy grzebyk. Ja swoje wygięłam w łuk, co mam wrażenie dodało im uroku i fajnie pokazało jak wyglądają w środku. W prostych grzebykach te nacięte środki posklejałyby się ze sobą tworząc całość, a tego nie chciałam. Czy są pracochłonne? Myślę że nie aż tak bardzo. Przy pomocy robota ciasto zagniatamy w mig, leżakując w lodówce my zajmujemy się czymś innym, a formowanie i składanie dzięki trikowi o jakim wspomniałam w opisie jest czystą przyjemnością i to w dosłownym tego słowa znaczeniu! Z tej porcji, składanie, nacinanie i pieczenie całości zajęło mi ok 80 minut, więc to naprawdę dobry czas ;)
Nie tylko dla wielbicieli słodyczy, ale dla wszystkich ceniących sobie smaczną i niedrogą kuchnię. Czemu więc "Kuchnia w czekoladzie"?
To właśnie ciemna i biała czekolada są dominującymi kolorami w moim królestwie, do którego Was zapraszam:)
To właśnie ciemna i biała czekolada są dominującymi kolorami w moim królestwie, do którego Was zapraszam:)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jak u Mamy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jak u Mamy. Pokaż wszystkie posty
środa, 24 lutego 2021
sobota, 30 maja 2020
Rogaliki krucho drożdżowe
Po dłużej przerwie, w końcu jakiś czas temu odważyliśmy się odwiedzić moich Rodziców. Nie dość, że czekał na nas pyszny rosół z domowym makaronem, to Mamcia przygotowała jeszcze delikatne, kruche rogaliki, które dosłownie rozpływały się w ustach. Były tak małe, że można je było zjeść niemal "na raz". Tutaj nadzieniem była marmolada, ale spokojnie możecie użyć Waszych ulubionych "wypełniaczy". Doskonale sprawdzi się zarówno nutella jak i budyń.
Polecam w imieniu swoich oraz Rodzicielki 💝
Polecam w imieniu swoich oraz Rodzicielki 💝
środa, 1 kwietnia 2020
Jajka w sosie śmietanowo-musztardowym
Ciekawa jestem ile z Was zna ten smak, dla mnie osobiście kojarzący się z domem rodzinnym? Czy u Was też robiło się potocznie przeze moją rodzinę nazywane "Jajka w majonezie"? U nas były przeważnie wtedy, gdy kurki dobrze współpracowały i jajek było nad stan. Do tego dawniej była też swojska śmietana i chrzan, za którym chodził Tata. Do niego też (choć nie zawsze) należało starcie i choćby zimno było, to robił to na świeżym powietrzu :D No bo wiecie, faceci nie płaczą ;)
I choć w moim przepisie użyłam kupnej śmietany jak i chrzanu, to jajka nadal pozostają swojskie, od Rodziców. Zabrakło też szczypiorku, ale teraz w czasach kwarantanny, jeszcze (!) nie oszalałam i nie biegam do sklepu za jedną rzeczą, bez której przecież da się żyć ;)
Zapraszam Was także na mój Instagram, gdzie wrzuciłam właśnie filmik nagrany podczas przygotowania tego posiłku. Zajrzyjcie na stories lub na wyróżnioną relację z jajkami w roli głównej ;) Zapraszam!
I choć w moim przepisie użyłam kupnej śmietany jak i chrzanu, to jajka nadal pozostają swojskie, od Rodziców. Zabrakło też szczypiorku, ale teraz w czasach kwarantanny, jeszcze (!) nie oszalałam i nie biegam do sklepu za jedną rzeczą, bez której przecież da się żyć ;)
Zapraszam Was także na mój Instagram, gdzie wrzuciłam właśnie filmik nagrany podczas przygotowania tego posiłku. Zajrzyjcie na stories lub na wyróżnioną relację z jajkami w roli głównej ;) Zapraszam!
wtorek, 3 marca 2020
Kluski śląskie
Na Instagramie wrzuciłam wyróżnioną relację z przygotowania klusek śląskich. Niby nic takiego, proste i większość zrobi z zamkniętymi oczami, ale zauważyłam, że sporo osób szuka właśnie przepisów na podstawowe rzeczy, a nie wymyślne dania. Tutaj trochę Was zmartwię, ale w składnikach nie znajdziecie podanej dokładnej ilości ziemniaków, bo najzwyczajniej w świecie nawet nie pomyślałam by odmierzyć. Zawsze obieram sporą miskę, coś około dwóch kg i jeśli zostanie mi klusek, to je mrożę i wyciągam gdy zajdzie potrzeba. Najlepsza metoda na udane ciasto, to ta, którą uznawały nasze Babcie, czyli podzielić ciasto na cztery części, odjąć jedną, wsypać tam mąkę ziemniaczaną i dopiero dołożyć pozostałe składniki. Nie potrzeba wagi, wystarczy jedna większa miska i chęci ;)
środa, 22 maja 2019
Racuchy drożdżowe
Tradycyjne, Mamine, najlepsze!
Racuchy drożdżowe to zdecydowanie smak dzieciństwa, który w mojej pamięci zostanie już chyba do końca życia. Czemu? Bo każdemu smażeniu towarzyszy wspomnienie historii, którą Mama opowiadała przygotowując swoje własne placuszki. Zresztą sama ją dziś po raz kolejny opowiadałam Chłopakom.
Jakie...? Otóż będąc jeszcze małą dziewczynką Mama (czyli moja Babcia, której ja niestety nie zdążyłam nawet poznać) prosiła ją by poszła do sklepu po drożdże. Bez nich ani rusz, a żadne proszki do pieczenia nie wchodziły wtedy w grę. Mama oczywiście leciała zadowolona do sklepu, po czym wracała do domu w skowronkach, z woreczkiem drożdży, które po drodze, nim dotarła z powrotem do domu - po prostu zjadała. Nie był to oczywiście jednorazowy wybryk. I patrząc na zdjęcia z jej młodości, na pewno nie uwierzę w stwierdzenie, że ktoś rośnie jak na drożdżach, a przynajmniej mojej Mamie nikt tego zarzucić nie mógł, bo była tak szczuplutka, nawet po porodach, że tylko pozazdrościć :) Ale tak po prawdzie nie było czego... Wychowanie dzieci, praca w polu i opieka nad chorą Babcią na pewno nie były łatwym "kawałkiem chleba", a swoją figurę bardziej niż genom zawdzięczała właśnie temu wysiłkowi. Czemu tak twierdzę...? No bo przecież skoro wzięłam po niej siwe włosy i żylaki, to czemu nie miałabym też zgarnąć szczupłej sylwetki...?
Na wszystko zapracowała sama i wiem, że gdybym ja wyszła w końcu z tej kuchni, to pewnie miałabym dużo lżej do dźwigania tej swojej potocznie zwanej "zajebistości", no ale powiedzcie sami... Jak żyć bez takich racuchów i innych pyszności?!
Racuchy drożdżowe to zdecydowanie smak dzieciństwa, który w mojej pamięci zostanie już chyba do końca życia. Czemu? Bo każdemu smażeniu towarzyszy wspomnienie historii, którą Mama opowiadała przygotowując swoje własne placuszki. Zresztą sama ją dziś po raz kolejny opowiadałam Chłopakom.
Jakie...? Otóż będąc jeszcze małą dziewczynką Mama (czyli moja Babcia, której ja niestety nie zdążyłam nawet poznać) prosiła ją by poszła do sklepu po drożdże. Bez nich ani rusz, a żadne proszki do pieczenia nie wchodziły wtedy w grę. Mama oczywiście leciała zadowolona do sklepu, po czym wracała do domu w skowronkach, z woreczkiem drożdży, które po drodze, nim dotarła z powrotem do domu - po prostu zjadała. Nie był to oczywiście jednorazowy wybryk. I patrząc na zdjęcia z jej młodości, na pewno nie uwierzę w stwierdzenie, że ktoś rośnie jak na drożdżach, a przynajmniej mojej Mamie nikt tego zarzucić nie mógł, bo była tak szczuplutka, nawet po porodach, że tylko pozazdrościć :) Ale tak po prawdzie nie było czego... Wychowanie dzieci, praca w polu i opieka nad chorą Babcią na pewno nie były łatwym "kawałkiem chleba", a swoją figurę bardziej niż genom zawdzięczała właśnie temu wysiłkowi. Czemu tak twierdzę...? No bo przecież skoro wzięłam po niej siwe włosy i żylaki, to czemu nie miałabym też zgarnąć szczupłej sylwetki...?
Na wszystko zapracowała sama i wiem, że gdybym ja wyszła w końcu z tej kuchni, to pewnie miałabym dużo lżej do dźwigania tej swojej potocznie zwanej "zajebistości", no ale powiedzcie sami... Jak żyć bez takich racuchów i innych pyszności?!
Pasztet ziemniaczany z mięsem
Przywołując wspomnienia z kuchni mojego dzieciństwa w głowie mam przede wszystkim słodycze, co mogliście już zresztą zauważyć we wcześniejszych wpisach, ale nie oszukujmy się. Prócz ciasta na deser, na stole zawsze znalazł się dwudaniowy obiad i różne przekąski. Mama dwoiła się i troiła by z niczego zrobić coś, co wszyscy zjemy ze smakiem. Nie pamiętam, by kiedykolwiek wywalała jedzenie, wręcz uczyła, że trzeba je szanować!
Podobnie było z tymi wszystkimi "resztkami", które teraz lądują w koszu, ewentualnie (jeśli tylko są) karmi się nimi zwierzęta. I o ile właśnie to drugie zrozumiem, bo przecież zwierzęta też coś muszą jeść, tak to pierwsze samej osobiście mi przeszkadza. Nawet gdy z obiadu zostaje mi dosłownie łyżka ziemniaków, lecę nakarmić kury Sąsiadki. Mama robi tak samo. A jeśli ziemniaków zostaje więcej, tworzy cuda na kolejny obiad. Zobaczcie sami!
Podobnie było z tymi wszystkimi "resztkami", które teraz lądują w koszu, ewentualnie (jeśli tylko są) karmi się nimi zwierzęta. I o ile właśnie to drugie zrozumiem, bo przecież zwierzęta też coś muszą jeść, tak to pierwsze samej osobiście mi przeszkadza. Nawet gdy z obiadu zostaje mi dosłownie łyżka ziemniaków, lecę nakarmić kury Sąsiadki. Mama robi tak samo. A jeśli ziemniaków zostaje więcej, tworzy cuda na kolejny obiad. Zobaczcie sami!
piątek, 17 maja 2019
Ciastka "Orzeszki" wypiekane na patelni
Nie wiem jakim cudem przepis na te ciastka jeszcze się tu nie pojawił! Mało tego... Chcąc je zrobić na święta sama się zdziwiłam, że na blogu nie znalazłam przepisu :) Ciastka te bowiem są jednymi z moich ulubionych i choć ja sama robiłam je po raz pierwszy, to w moim domu są obecne odkąd tylko sięgam pamięcią. By je zrobić Mama specjalnie pożyczała foremki od Ciotki. Na wylepianiu i pieczeniu schodził nam nie tylko wieczór, ale i trochę nocy, bo foremki zaraz trzeba było oddać, a nie było ich też tak dużo, by piec na dwie blaszki naraz. Jednak nie stanowiło to dla nas żadnego problemu! Ja odkąd "poszłam na swoje" myślałam o zakupie specjalnej patelni, ale wiecznie było coś ważniejszego, inne wydatki, które wydawały mi się ważniejsze. Aż w końcu początkiem roku trafiłam na jakąś okazyjną ofertę i stwierdziłam, że teraz albo nigdy. Kupiłam! W szafce odleżała swoje i właśnie dopiero na święta wielkanocne postanowiłam spróbować swoich sił i ... jej możliwości! Obawiałam się, że będą się znacznie różnić od tych pieczonych przez Mamę, tradycyjnie w piekarniku, tym bardziej, że były bez jakichkolwiek spulchniaczy, a tu jednak troszkę sody dałam, by wyrastały... Ale wystarczyło spróbować kilka skorupek przy pieczeniu, by stwierdzić, że wcale jakiejś specjalnej różnicy nie ma. A jak już przełożyłam kremem, zrobionym wg receptury Mamy, to różnicy nie było żadnej :) Wielka miska gotowych orzeszków rozeszła się błyskawicznie, co tylko utwierdziło mnie w tym, że zakup patelni był strzałem w dziesiątkę!
poniedziałek, 13 maja 2019
Puszysty sernik z białkami
Słodkie wypieki towarzyszą mi od dzieciństwa. Mama jest specjalistką w tej dziedzinie i choć teraz już zdecydowanie mniej piecze (bo i jeść nie ma komu i siły nie te), to jeszcze kilka- kilkanaście lat temu ciasto było na stole niemal co niedzielę, jak nie częściej. Nie wspominam o świętach, bo kto mnie uważnie czyta, wie że wtedy tych ciast było kilkanaście i do tego kilka rodzai ciasteczek. Nie mam pojęcia kto to wszystko zjadał, ale wiem, że nie było konieczności mrożenia. Teraz to nie do pomyślenia :D
poniedziałek, 29 kwietnia 2019
Strogonow
Kiedy przychodzą święta czy też inne domowe uroczystości i chcę zrobić jakieś dodatkowe danie na ciepło, to zazwyczaj pada właśnie na strogonowa. Nie wiem czy u Was też się to tak nazywa, ale u mnie, odkąd pamiętam zawsze mówiło się strogonow, choć z mięsem wołowym nigdy go nie robiliśmy. Obowiązkowo z dodatkiem pieczarek, papryki, ogórków i oczywiście koncentratu. Najlepszy kilka dni po zrobieniu, niczym bigos, pod warunkiem, że nie będzie miał dostępu do wysokich temperatur. Chłodny ganek lub lodówka, to jest to, co zdecydowanie mu sprzyja. Podany z pajdą chleba stanowi idealny rozgrzewający posiłek. Swoją drogą ciekawa jestem, jak Wy robicie strogonowa i czy kiedykolwiek o nim słyszeliście. Mi mój bardzo smakuje i jest odzwierciedleniem, a nawet kopią tego, który przygotowuje Mama, nawet smak całkiem podobny, ale już np. Teściowa robi trochę inaczej. Z chęcią poznam Wasze opinie na ten temat!
środa, 27 marca 2019
Chatka baby jagi
Kto z Was pamięta ten deser z dzieciństwa? Dawniej popularny, teraz nieco zapomniany... Sama przyznaję, że robiłam po raz pierwszy, ale powtórzę na pewno bliżej wakacji, kiedy będzie można kupić więcej świeżych, sezonowych owoców.
Tym razem pokusiłam się o zrobienie galaretki z porzeczek czerwonych, które leżą w zamrażarce i powoli trzeba je wykorzystywać. Śmiało możecie użyć innych owoców!
Tym razem pokusiłam się o zrobienie galaretki z porzeczek czerwonych, które leżą w zamrażarce i powoli trzeba je wykorzystywać. Śmiało możecie użyć innych owoców!
piątek, 10 sierpnia 2018
Ciasto ze śliwkami i różaną kruszonką
Pamiętacie
cukier różany, który przygotowywałam jakiś czas temu? Właśnie znalazłam
kolejny pomysł na jego zastosowanie! Do kruszonki :) W zależności od
tego czy damy go więcej, czy mniej, zapach jest intensywny lub tylko
delikatny. Ja staram się dawać go pół na pół ze zwykłym cukrem, ale
tylko i wyłącznie z powodu... oszczędności :D Zrobiłam tylko jeden
słoiczek, a do kolejnych zbiorów bardzo daleko, więc nie chciałabym go
od razu stracić.
Teraz
kiedy wszelkich śliwek jest pod dostatkiem, aż żal nie skorzystać i nie
upiec ciasta. Dzięki tej kruszonce, nawet zwykły "ucieraniec" nabierze
nowego smaku!
piątek, 8 czerwca 2018
Knedle z truskawkami
Oj zleciał ten tydzień nie wiem nawet kiedy. Człowiek nic konkretnego nie zrobił, ale przynajmniej wrócił na chwilę do czasów dzieciństwa. Wszystko za sprawą tych knedli, które kiedyś jadło się na wakacjach non stop, a później jakby poszły trochę w zapomnienie. Albo my zrobiliśmy się bardziej wybredni i żądni nowych smaków... Mniejsza o to! Nie będziemy wnikać, bo nic nam to nie da, a czas zbyt cenny, by go na to tracić.
Wracając właśnie do tych, co tu dużo kryć- zapomnianych smaków, postanowiłam i ja przybliżyć dzieciom kuchnię polską. Zwłaszcza, że truskawek nadal pod dostatkiem i aż żal z nich nie korzystać. Narobiłam knedli, wyżywiłam dwie Rodziny i w sumie to już myślę czy by ich w przyszłym tygodniu jeszcze nie powtórzyć, w wersji z serem lub kaszą jaglaną. Tylko Panu Mężowi muszę wcześniej pomyśleć nad konkretnym obiadem, bo wiecie przecież, że obiad z owocami to nie obiad, a deser, w rozumieniu mężczyzn, czasem mam wrażenie, że wszystkich ;) Aczkolwiek, żeby nie było, że nie jadł... zjadł na drugie śniadanie w pracy :) Za to Adaś oczywiście zjadł ze smakiem. Nawet nie wiecie, jak ja się cieszę, że w niego nie muszę wmawiać żadnego jedzenia! Je wszystko, za porządkiem :) Na słono, na kwaśno i na słodko ;) Ostrego tylko nie daję :P
Kuknijcie poniżej czy macie w domu zapas ziemniaków, mąki i truskawek i zabierajcie się za obiad!
Z czym podacie knedle, to już Wasza sprawa. Możecie z masłem i bułką tartą, możecie ze śmietaną i cukrem, a nawet możecie z jednym i drugim, choć już bez tego cukru. Najważniejsze by Wam i Waszym bliskim smakowało!
Wracając właśnie do tych, co tu dużo kryć- zapomnianych smaków, postanowiłam i ja przybliżyć dzieciom kuchnię polską. Zwłaszcza, że truskawek nadal pod dostatkiem i aż żal z nich nie korzystać. Narobiłam knedli, wyżywiłam dwie Rodziny i w sumie to już myślę czy by ich w przyszłym tygodniu jeszcze nie powtórzyć, w wersji z serem lub kaszą jaglaną. Tylko Panu Mężowi muszę wcześniej pomyśleć nad konkretnym obiadem, bo wiecie przecież, że obiad z owocami to nie obiad, a deser, w rozumieniu mężczyzn, czasem mam wrażenie, że wszystkich ;) Aczkolwiek, żeby nie było, że nie jadł... zjadł na drugie śniadanie w pracy :) Za to Adaś oczywiście zjadł ze smakiem. Nawet nie wiecie, jak ja się cieszę, że w niego nie muszę wmawiać żadnego jedzenia! Je wszystko, za porządkiem :) Na słono, na kwaśno i na słodko ;) Ostrego tylko nie daję :P
Kuknijcie poniżej czy macie w domu zapas ziemniaków, mąki i truskawek i zabierajcie się za obiad!
Z czym podacie knedle, to już Wasza sprawa. Możecie z masłem i bułką tartą, możecie ze śmietaną i cukrem, a nawet możecie z jednym i drugim, choć już bez tego cukru. Najważniejsze by Wam i Waszym bliskim smakowało!
poniedziałek, 7 maja 2018
Syrop z pędów sosny
Wiele jest przetworów "zdrowotnych", które możemy sami przygotować i czerpać z ich korzyści gdy łapie przeziębienie, grypa lub jeszcze inna choroba. Miód z mniszka lekarskiego, orzechówka na dolegliwości żołądkowe, czy wszelkie maści robione na bazie żywokostu, to tylko nieliczne ze znanych mi domowych sposobów na pozbycie się bólu.
Przyznam szczerze, że o ile do niektórych mam zastrzeżenia, tak w przypadku tego syropu jestem skłonna uwierzyć w dobroczynną moc i stosować. Choćby dlatego, że ten syrop nie wymaga gotowania, podczas którego wszystkie właściwości mogą co najwyżej wyparować i jest moim kolejnym lekiem- placebo, który stosuję na dziecięce dolegliwości.
Uwierzcie mi, że dziecięcy ból znika prawie od razu po podaniu czarodziejskiego syropu!
O jego przygotowaniu i właściwościach poczytajcie poniżej.
Przyznam szczerze, że o ile do niektórych mam zastrzeżenia, tak w przypadku tego syropu jestem skłonna uwierzyć w dobroczynną moc i stosować. Choćby dlatego, że ten syrop nie wymaga gotowania, podczas którego wszystkie właściwości mogą co najwyżej wyparować i jest moim kolejnym lekiem- placebo, który stosuję na dziecięce dolegliwości.
Uwierzcie mi, że dziecięcy ból znika prawie od razu po podaniu czarodziejskiego syropu!
O jego przygotowaniu i właściwościach poczytajcie poniżej.
piątek, 9 marca 2018
Kluski parowane z truskawkami
Znacie je na pewno, tym bardziej jeśli jesteście Czytelnikami bloga ;) Robiłam je w wersji zielonej z herbatą matcha, w wersji słonej z mięsem, a dziś mam dla Was zupełnie na słodko, z truskawkami.
Dzieciaki dość je lubią, a ja mogłabym jeść je w dużych ilościach. Tylko M. oczywiście poszkodowany, bo on nie uznaje obiadów z owocami... U niego żadne pierogi, kluski, racuchy itp nie przejdą. Podobnie naleśniki z dżemem lub serem. No ale trudno, nie każdemu musi wszystko smakować, zresztą na pewno i wśród Was są takie osoby, które na samą myśl kręcą głową i nosem oznajmiając wszem i wobec, że na głowę upadłam każąc komuś robić pampuchy z owocami!
Przyznaję, że lepsze są ze świeżymi owocami, ale do lata długa droga, a te mrożone owoce też bez problemu się nadają, choć w trakcie gotowania/ tudzież parowania puszczają więcej soku. Jednak jak jest wszystko w miarę dobrze zlepione, to nic na zewnątrz nie ucieknie.
Dzieciaki dość je lubią, a ja mogłabym jeść je w dużych ilościach. Tylko M. oczywiście poszkodowany, bo on nie uznaje obiadów z owocami... U niego żadne pierogi, kluski, racuchy itp nie przejdą. Podobnie naleśniki z dżemem lub serem. No ale trudno, nie każdemu musi wszystko smakować, zresztą na pewno i wśród Was są takie osoby, które na samą myśl kręcą głową i nosem oznajmiając wszem i wobec, że na głowę upadłam każąc komuś robić pampuchy z owocami!
Przyznaję, że lepsze są ze świeżymi owocami, ale do lata długa droga, a te mrożone owoce też bez problemu się nadają, choć w trakcie gotowania/ tudzież parowania puszczają więcej soku. Jednak jak jest wszystko w miarę dobrze zlepione, to nic na zewnątrz nie ucieknie.
czwartek, 15 lutego 2018
Kotlety mielone
Nie wiem czy jest ktoś, kto ich nie zna. Wiem jednak, że każdy robi je po swojemu i chyba za każdym razem smakują ciut inaczej. Przynajmniej mi i mojemu M.
Dużo na pewno zależy od mięsa, jakie używamy do ich przygotowania oraz przypraw.
Chciałabym kiedyś móc zjeść go przygotowanego przez naprawdę dobrego kucharza i porównać :) A później dążyć do doskonałości, gdyby okazało się, że faktycznie jest taki zaje...fajny ;)
Póki co eksperymentuję z nimi w domu. Teściowa robi z granulatem sojowym i powiem Wam że mi smakuje, ja robię bez. W sumie bez niczego, tylko z tą bułką w mleku. I też jest fajny, więc ile ludzi tyle sposobów, smaków i opinii. Chętnie poznam Wasze sprawdzone przepisy na sznycle! Takie to proste, a jak przychodzi co do czego, to albo się rozlatuje, albo podeszwa taka, że nawet pies nie zje ani kury nie wydziobią :D Czekam zatem i z tego naprawdę pysznego mielonego, będę walczyć o iście perfekcyjnego :)
Ps. Tylko pierwsze muszę się jeszcze zaopatrzyć w cielęcinkę, której na wiosce nie dostanę 😛
Dużo na pewno zależy od mięsa, jakie używamy do ich przygotowania oraz przypraw.
Chciałabym kiedyś móc zjeść go przygotowanego przez naprawdę dobrego kucharza i porównać :) A później dążyć do doskonałości, gdyby okazało się, że faktycznie jest taki zaje...fajny ;)
Póki co eksperymentuję z nimi w domu. Teściowa robi z granulatem sojowym i powiem Wam że mi smakuje, ja robię bez. W sumie bez niczego, tylko z tą bułką w mleku. I też jest fajny, więc ile ludzi tyle sposobów, smaków i opinii. Chętnie poznam Wasze sprawdzone przepisy na sznycle! Takie to proste, a jak przychodzi co do czego, to albo się rozlatuje, albo podeszwa taka, że nawet pies nie zje ani kury nie wydziobią :D Czekam zatem i z tego naprawdę pysznego mielonego, będę walczyć o iście perfekcyjnego :)
Ps. Tylko pierwsze muszę się jeszcze zaopatrzyć w cielęcinkę, której na wiosce nie dostanę 😛
piątek, 2 lutego 2018
Kluseczki z jabłuszkiem
Kochani dziś mam propozycję głównie z myślą o dzieciach, co prawda tych małych, ale z życia wiem że i te większe się na nią połakomią...
Przygotowałam ostatnio dla dzieciaków takie serowe kluseczki z dodatkiem startych jabłek. Nie miałam za bardzo pomysłu na drugie danie, stąd takie kombinowanie, ale jak się później okazało całkiem udane i smaczne.
Przygotowałam ostatnio dla dzieciaków takie serowe kluseczki z dodatkiem startych jabłek. Nie miałam za bardzo pomysłu na drugie danie, stąd takie kombinowanie, ale jak się później okazało całkiem udane i smaczne.
środa, 13 grudnia 2017
Domowa kiełbasianka ze słoika
Mieliście okazję próbować kiedyś takiej swojskiej kiełbasianki ze słoika, ze smalczykiem, galaretką...? Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałam się tym zajadać, ale od dłuższego już czasu nie mam takiej możliwości, a kupne to jednak nie to samo.
Dlatego postanowiłam, że sama sobie zrobię choć w ilości takiej, że nawet nie pasteryzowałam, nie zakręcałam nawet słoików do pieczenia. Mąż miał gotowe słoiczki do pracy, choć tak jak mówię, szału z tej porcji nie było ;)
Jeśli chcecie i Wy poczuć smak domowej kiełbasianki, to koniecznie wypróbujcie przepis. Jak nie ze śliwką czy żurawiną, to przynajmniej samą. Na pewno nie pożałujecie!
Dlatego postanowiłam, że sama sobie zrobię choć w ilości takiej, że nawet nie pasteryzowałam, nie zakręcałam nawet słoików do pieczenia. Mąż miał gotowe słoiczki do pracy, choć tak jak mówię, szału z tej porcji nie było ;)
Jeśli chcecie i Wy poczuć smak domowej kiełbasianki, to koniecznie wypróbujcie przepis. Jak nie ze śliwką czy żurawiną, to przynajmniej samą. Na pewno nie pożałujecie!
czwartek, 16 listopada 2017
Seromakowiec z jabłkami
Powoli widzę, że zaczynacie myśleć o świętach.... Przyznam Wam szczerze, że ja też😇
Już nie mogę się doczekać choinki i tych wszystkich przysmaków, które pojawią się na stole- nie tylko wigilijnym. Ta nawet nie wiem gdzie w tym roku będzie i zazwyczaj z roku na rok mamy te same potrawy, które owszem smakują wyjątkowo, ale są raczej tradycyjne i standardowe.
Nie mniej nie może zabraknąć ciast. Wzorem mojej Mamy, która zawsze, ale to naprawdę ZAWSZE piecze makownik i sernik na święta, ja postanowiłam przygotować dla Was przepis na seromakowiec. Kolejny, bo jeden już na blogu znajdziecie. Ten tak naprawdę zrodził się w głowie w kilka minut, kiedy to przygotowując rogale Marcińskie pozostało mi sporo masy makowej... Nie nie, to wcale nie było zamierzone. Po prostu tak wyszło samo, że z pośpiechu zrobiłam na nie ciasta z połowy składników 😜
Masy przecież nie wywalę, zwłaszcza, że użyłam białego maku, który nie dość, że droższy, to jeszcze jak dla mnie zdecydowanie przyjemniejszy i łagodniejszy w smaku.
Po szybkim przeglądzie lodówki wiedziałam już, że będzie ciasto na kruchym spodzie i z serem, ale jak spojrzałam na paterę z owocami i ujrzałam jabłka, które czekały na szarlotkę, tak nie mogłam z nich nie skorzystać. Prosiły się same! Na całe szczęście, bo przyznam Wam po cichu, że to był doskonały pomysł. Ciasto nie dość, że było odpowiednio nawilżone, to jeszcze smakowało rewelacyjnie... Takie wiecie... połączenie jesieni z depczącą po piętach zimą i świętami pachnącymi korzennymi przyprawami :)
Co jeszcze napisać, by Was zachęcić? Od soboty (w sumie od niedzieli, bo dopiero wtedy rozkroiłam) do wczoraj miałam jeszcze 2 małe kawałki. Były nadal miękkie i jedząc nie było potrzeby "przeżuwać" czy popijać kawą, by tylko w przełyku nie stanęło 😜 Nic z tych rzeczy!
Kochani, jeśli więc zastanawiacie się nad tym, co w tym roku upieczecie, to zdecydowanie polecam Wam to ciasto!
Pamiętajcie jednak, że takie wyjątkowe okazje (ciasta również💓) wymagają wyjątkowej oprawy. Podając je na bolesławieckiej ceramice zachwycicie swoich Gości i sprawicie, że te święta będą naprawdę polskie, tradycyjne i jedyne w swoim rodzaju.
Wzorów i kolorów ceramiki dostępnej w sklepie jest tyle, że na pewno każdy znajdzie i wybierze coś dla siebie. Pamiętajcie, że przed nami też Mikołajki, później Gwiazdka... Jeśli macie więc komu, a na pewno macie, to może właśnie tam poszukacie wymarzonego i naprawdę wyjątkowego prezentu, który nie tylko będzie stał i zbierał kurz, ale też posłuży i da radość jego użytkownikowi?
Zapraszam na stronę https://www.wrceramika.com/index.html oraz na firmowy FP.
Kochani, mam nadzieję, że przepis zapiszecie w swoich notesach lub zakładkach, by Wam nigdzie nie "uciekł" gdy będzie potrzebny :) Udostępniajcie i polecajcie znajomym, a Rodzinę zaskoczcie sami :) Ceramiką i ciastem jednocześnie 😍
Już nie mogę się doczekać choinki i tych wszystkich przysmaków, które pojawią się na stole- nie tylko wigilijnym. Ta nawet nie wiem gdzie w tym roku będzie i zazwyczaj z roku na rok mamy te same potrawy, które owszem smakują wyjątkowo, ale są raczej tradycyjne i standardowe.
Nie mniej nie może zabraknąć ciast. Wzorem mojej Mamy, która zawsze, ale to naprawdę ZAWSZE piecze makownik i sernik na święta, ja postanowiłam przygotować dla Was przepis na seromakowiec. Kolejny, bo jeden już na blogu znajdziecie. Ten tak naprawdę zrodził się w głowie w kilka minut, kiedy to przygotowując rogale Marcińskie pozostało mi sporo masy makowej... Nie nie, to wcale nie było zamierzone. Po prostu tak wyszło samo, że z pośpiechu zrobiłam na nie ciasta z połowy składników 😜
Masy przecież nie wywalę, zwłaszcza, że użyłam białego maku, który nie dość, że droższy, to jeszcze jak dla mnie zdecydowanie przyjemniejszy i łagodniejszy w smaku.
Po szybkim przeglądzie lodówki wiedziałam już, że będzie ciasto na kruchym spodzie i z serem, ale jak spojrzałam na paterę z owocami i ujrzałam jabłka, które czekały na szarlotkę, tak nie mogłam z nich nie skorzystać. Prosiły się same! Na całe szczęście, bo przyznam Wam po cichu, że to był doskonały pomysł. Ciasto nie dość, że było odpowiednio nawilżone, to jeszcze smakowało rewelacyjnie... Takie wiecie... połączenie jesieni z depczącą po piętach zimą i świętami pachnącymi korzennymi przyprawami :)
Co jeszcze napisać, by Was zachęcić? Od soboty (w sumie od niedzieli, bo dopiero wtedy rozkroiłam) do wczoraj miałam jeszcze 2 małe kawałki. Były nadal miękkie i jedząc nie było potrzeby "przeżuwać" czy popijać kawą, by tylko w przełyku nie stanęło 😜 Nic z tych rzeczy!
Kochani, jeśli więc zastanawiacie się nad tym, co w tym roku upieczecie, to zdecydowanie polecam Wam to ciasto!
Pamiętajcie jednak, że takie wyjątkowe okazje (ciasta również💓) wymagają wyjątkowej oprawy. Podając je na bolesławieckiej ceramice zachwycicie swoich Gości i sprawicie, że te święta będą naprawdę polskie, tradycyjne i jedyne w swoim rodzaju.
Wzorów i kolorów ceramiki dostępnej w sklepie jest tyle, że na pewno każdy znajdzie i wybierze coś dla siebie. Pamiętajcie, że przed nami też Mikołajki, później Gwiazdka... Jeśli macie więc komu, a na pewno macie, to może właśnie tam poszukacie wymarzonego i naprawdę wyjątkowego prezentu, który nie tylko będzie stał i zbierał kurz, ale też posłuży i da radość jego użytkownikowi?
Zapraszam na stronę https://www.wrceramika.com/index.html oraz na firmowy FP.
Kochani, mam nadzieję, że przepis zapiszecie w swoich notesach lub zakładkach, by Wam nigdzie nie "uciekł" gdy będzie potrzebny :) Udostępniajcie i polecajcie znajomym, a Rodzinę zaskoczcie sami :) Ceramiką i ciastem jednocześnie 😍
środa, 18 października 2017
Krem ziemniaczany
Czy jest tutaj ktoś, kto nie zna smaku zupy ziemniaczanej? Może nie dam sobie uciąć całej ręki, ale najmniejszego palca, to i owszem, że każdy kiedyś jej spróbował.
W moim domu również gościła i przeważnie jadłam ją z kromką wiejskiego chleba.
Bezapelacyjnie więc mogę powiedzieć, że to zupa, która kojarzy się z Mamą i domem rodzinnym. Co prawda w wyścigu o podium przegrywa z zupą pomidorową i lanymi kluskami (oj chyba muszę i ją zrobić...) ale uplasuje się spokojnie na 3 miejscu. Bo drugie też zajęte- przez żurek.
W moim domu również gościła i przeważnie jadłam ją z kromką wiejskiego chleba.
Bezapelacyjnie więc mogę powiedzieć, że to zupa, która kojarzy się z Mamą i domem rodzinnym. Co prawda w wyścigu o podium przegrywa z zupą pomidorową i lanymi kluskami (oj chyba muszę i ją zrobić...) ale uplasuje się spokojnie na 3 miejscu. Bo drugie też zajęte- przez żurek.
czwartek, 13 lipca 2017
Francuskie rożki- ciasteczka "Na raz"
Nie tylko Mama wie, co dobre ;) Teściowe też znają się na rzeczy i próbują dogodzić sobie i synowej przy okazji ;) Dokładnie taki przepis pochodzi właśnie z zeszytu mojej "drugiej" Mamy. Przygotowujemy je często, praktycznie na zmianę. Dzięki prostemu kształtowi wycina się je w miarę szybko, więc i pracy mniej, a wszyscy zadowoleni tacy, że łooo... jakby to co najmniej konkretna Pavlova była, a nie najprostsze w świecie ciasteczka.
Polecam przygotować je swoim najbliższym i sami zobaczycie jak niewiele trzeba, by sprawić radość :)
Polecam przygotować je swoim najbliższym i sami zobaczycie jak niewiele trzeba, by sprawić radość :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)