Nie tylko dla wielbicieli słodyczy, ale dla wszystkich ceniących sobie smaczną i niedrogą kuchnię. Czemu więc "Kuchnia w czekoladzie"?
To właśnie ciemna i biała czekolada są dominującymi kolorami w moim królestwie, do którego Was zapraszam:)

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Monte z kaszy jaglanej

Zdrowe desery już od jakiegoś czasu są modne i widzę, że każdy co raz chętniej po nie sięga. Ja tam znawcą tematu nie jestem, ale dla mnie wystarczy że jest słodkie i już jest dobre. Nie patrzę na kalorie, choć powinnam. Kasza zawsze kojarzyła mi się z obiadem, a nigdy ze słodyczami. Tak było jeszcze ponad rok temu. Wtedy to też zrobiłam pierwszy deser- rafaello i ją po prostu pokochałam Nie sądziłam, że jaglanka jest tak podatna na wszelkie eksperymenty.
Od tamtej pory sięgam po nią znacznie częściej- głównie właśnie w deserach i przyszła pora na kolejny. Monte robiłam po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Użyłam orzechów włoskich, bo ich akurat mam w zapasie jeszcze sporo. Śmiało możecie użyć laskowych, ale pamiętajcie, by zarówno jedne jak i drugie podpiec i obrać najlepiej jak to się da ze skórki, która daje gorzkawy posmak. Nie używajcie też zbyt dużo soli do gotowania kaszy. Pół łyżeczki, to zdecydowanie w sam raz! Swój deser przygotowałam w urządzeniu wielofunkcyjnym Tefal Companion, który naprawdę fajnie wszystko rozdrobnił i połączył, ale wierzę, że blender zwykły lub kielichowy poradzi sobie z tym równie dobrze, choć pewnie będzie potrzebował więcej czasu i energii
:)


sobota, 28 kwietnia 2018

Polędwica wieprzowa z fasolką szparagową

Pustki tutaj ostatnio, ale to właśnie oznaka tego, że coś robię, a nie siedzę ;) Aktualnie jestem w trakcie przygotowań do 2 urodzin Adasia, które w niedzielę mam zamiar "wyprawić", choć to zdecydowanie za wielkie słowo, bo impreza bez żadnej pompy, klaunów i innych takich, które to ponoć teraz na czasie i modne bardzo. Zresztą- obstawiam, że Adaś jakby zobaczył klauna, to pierwsze co by zrobił, to by się rozpłakał, a później chodził przy mojej nodze wołając to, co ma najbardziej wyćwiczone czyli... Mama hopa!
Nie będzie więc tłumu Gości, fajerwerków i malowania twarzy, za to mam nadzieję, że będzie słodko, m.in. za sprawą tortu, smacznie (i tu przyda się pogoda, bo planuję kilka rzeczy z grilla) i po prostu na luzie. Jak wyjdzie, okaże się niebawem.
Przyznam Wam, że jeśli chodzi o takie imprezy, to nijak się do tego nie nadaję, chciałabym cholera wie co, a prawda taka, że przy tej dwójce i bez wsparcia ze strony M. (który jakby nie było też musi iść do pracy i na mnie zarobić💁) i bez Babci (która stara się jak może pomóc) byłabym naprawdę biedna. I najgorsze jest to, że nawet nie zrobisz nic wiele wcześniej, bo chcąc by było świeże, robisz wszystko na ostatnią chwilę. A co zrobić, by fajnie smakowało, wyglądało i było łatwe w przygotowaniu?
Właśnie taką polędwiczkę! Jest to świetne rozwiązanie zarówno na ciepło jak i na zimno. Śmiało możecie ją przygotować, opiec trochę w piekarniku, a następnie wrzucić na ruszt. 
Nie stracicie mnóstwa czasu i będziecie naprawdę zadowoleni! Sprawdźcie sami :)


środa, 25 kwietnia 2018

Gofry- podstawowy przepis na ciasto

Gofry! Uwielbiam odkąd pamiętam, ale sami w domu nie mieliśmy gofrownicy, więc jadłam je stosunkowo rzadko. Czasami udało się gdzieś u kogoś, czasem w jakiejś budce, ale takich domowych ciągle mi brakowało. Zakup taniej gofrownicy przyprawił mnie jedynie o dodatkowe nerwy, bo dobrych gofrów z niej nie było i jeśli ktoś kiedyś będzie Wam wciskał, że wielkość nie ma znaczenia, to pamiętajcie, że to g... prawda ;) Bo w przypadku np gofrownicy, właśnie ta wielkość mocy ma ogromne znaczenie! Poniżej 1000W nie warto nawet kupować! Gofry będą się piekły zbyt długo, a i tak nie wyrosną i nie będą chrupkie.
Ja porządnej gofrownicy dorobiłam się dopiero po ślubie, w sumie jak już dzieci zaczęły się same tych gofrów domagać ;) Teraz robimy je przynajmniej raz w miesiącu. Też nie za często, ale wiecie jak to jest z jedzeniem czegokolwiek- zbyt częste sprawia, że się przyzwyczajamy i ten smak nie robi na nas wrażenia ;) 
Ciasto na te gofry sprawdzałam kilka razy. Najpierw wierzyłam, że osobne ubijanie żółtek z cukrem, z pozostałymi składnikami, a na końcu mieszanie z ubitą z białek pianą ma znaczenie. Po wypróbowaniu zarówno tego sposobu jak i tego poniżej wiem, że znaczenie ma jedynie właśnie ta temperatura, więc nie warto sobie roboty dokładać ;)



sobota, 21 kwietnia 2018

Herbaciany sernik z malinami i bezą włoską

Z czym kojarzy się Wam herbata? Bo ja przyznam bez bicia, że pierwsze skojarzenie to sok malinowy oraz cytryna. Rozgrzewająca w chłodne dni czy tak jak teraz- wieczory. Bo choć w dzień jest piękne, to nie ukrywajmy- wieczory chłodne i bez kocyka ani rusz.
Tak właśnie rozmyślając nad przygotowaniem sernika z zielną herbatą matcha, stwierdziłam, że on musi mieć w sobie maliny. Niczym najprawdziwsza herbata z najprawdziwszym domowym sokiem ;)
A że herbaty nie słodzę, to i sernik mało słodki. Stwierdziłam, że spód jest w miarę słodki, beza włoska to już w ogóle sama słodycz, więc masy serowej przesłodzić nie mogę!
No i tak myślę, że się to udało :) Smaki ze sobą fajnie współgrały i nie było ani za słodko, ani za kwaśno ;)
Herbata matcha może i nie należy do najtańszych, ale z pewnością warto ją mieć w swojej kuchni! Czemu? Bo możemy naturalnie zabarwić czy to właśnie ciasta, desery czy naleśniki. Przy małej ilości jest niewyczuwalna, przy dwóch łyżkach które ja sypnęłam do sernika, była wyczuwalna minimalnie i ani trochę to nie przeszkadzało ;)
Piekąc sernik (jakikolwiek) pamiętajcie, że lepiej robić to dłużej a w niższej temperaturze. Sernik wtedy nie popęka, przynajmniej nie tak strasznie ;)
Ważne jest także krótkie miksowanie składników, by masy nie napowietrzać. Czemu? Przeczytacie w opisie przygotowania!
Składniki użyte do pieczenia powinny mieć temperaturę pokojową, więc pamiętajcie by np jajka i ser wyciągnąć sobie dużo wcześniej z lodówki. Do dzieła!

czwartek, 19 kwietnia 2018

Bułki czosnkowe

Nie da się ukryć, że z glutenem zdecydowanie bardziej mi po drodze, niż bez niego.
Towarzyszy mi przeważnie na śniadaniu, ale i przy obiedzie, kiedy zamarzy mi się porcja pysznego spaghetti. Nie wyobrażam sobie życia bez niego i pewnie odstawiłabym tylko wtedy, gdyby mi ktoś zabronił go spożywać, czyt. lekarz :P Choć wcześniej pewnie skonsultowałabym to z innym medykiem ;)
Z tego też powodu, za każdym razem kiedy tylko mam zjeść choćby kęs grillowanego mięsa, obok muszę mieć kawałek pieczywa. Męża dziwi to do tej pory 🙈 Nic na to nie poradzę, wyniosłam to chyba z domu i tak mi zostało. Zresztą jakoś tak mi bardziej smakuje wszystko, co ma  w sobie choćby gram mąki.
I choć chleby piekę rzadko, a tych na prawdziwym zakwasie w ogóle, z obawy, że nie potrafię (tak, właśnie tak myślę!), to bułki są częstszymi wypiekami w naszym domu. Zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, kiedy właśnie kupię pieczywo z myślą o naszej czwórce, a tu nagle w niedzielę pada pomysł na grilla. Na ruszt zawsze się coś znajdzie, ale już z dodatkami właśnie bywa gorzej. No bo wiecie, niedziela, najbliższy sklep nieczynny (absolutnie nie mam nic przeciwko temu!), to i człowiek ma motywację, by nie kombinować, tylko na szybko zrobić swoje.
Tak właśnie powstały te urocze warkocze, które wyglądają jak zwykłe, choć w smaku mają wyczuwalną delikatną nutę czosnku i pietruszki.

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Szynka z chrzanem w galarecie

Jeśli chodzi o Wielkanoc, to jest to chyba ostatni zaległy przepis. Co prawda nikt nie zabroni Wam przygotować szynki w galarecie na inną okazję, ale nie oszukujmy się- jest ona przede wszystkim kojarzona właśnie z tymi świętami. Zapiszcie sobie i wykorzystajcie przy najbliższej nadarzającej się okazji. Nie wiele z nią roboty, zwłaszcza jeśli gotujemy rosół i mamy go na tyle, by odlać odrobinę i przetrzymać w lodówce lub zamrażalniku (w zależności od tego kiedy go użyjemy).


piątek, 13 kwietnia 2018

Babka marmurkowa (orzechowo-kakaowa)

Jak Wam wspominałam- na święta nie miałam zbytnich planów "kulinarnych" i nie szalałam w kuchni ;) Ciasto jednak musiało być! Pomysłu jako takiego nie miałam, więc postawiłam na klasyk w postaci makowca japońskiego, który niebawem Wam tu pokażę, drugim ciastem- takim wiecie, na talerzyk do kawy, było przekładane szpinakowe z galaretką, ale ta- uciekła mi pod spód, więc ciasto miało galaretkę na spodzie i na wierzchu, co z deka pokrzyżowało mi plany i muszę dopracować przepis ponownie, by się tu z Wami podzielić, a trzecia propozycja padła od przyszłej Szwagierki, która tak tą babkę zachwalała, że nie mogłam jej nie upiec.
Dziś to właśnie ją zaprezentuję, bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by sobie ją upiec w zwykłej formie i samemu stwierdzić, że faktycznie- smakuje obłędnie. Przynajmniej mi! 
Z tym, że ja orzechy wielbię i mogłabym jeść non stop, dlatego też zmaiast wskazanych w przepisie 50gram ja dodałam 150...Obawy, że się nie upiecze, że ciasto będzie za ciężkie były ogromne, ale na szczęście wszystko poszło po mojej myśli!


czwartek, 12 kwietnia 2018

Bezglutenowe jaglane kopytka

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że zrobiłam po raz pierwszy i byłam wniebowzięta! Za pierwszym razem, to mi takie gnieciuchy wyszły, że jeść się tego nie dało.
Postanowiłam spróbować ponownie. Było ciut lepiej, ale przysłowiowej d... nie urywało ;) Miałam się już poddać i nigdy więcej nie wracać do potraw bezglutenowych, bo ani mi to potrzebne nie jest, ani nie mam specjalnego pojęcia o takiej diecie i tylko nerwy tracę ;) gdy napisała do mnie na fp pewna Pani pytając czy mam jakieś fajne, typowo bezglutenowe przepisy. I zonk. Bo w sumie, choć zasobów bloga nie przejrzałam, to w kwestii przepisów jakąś tam pamięć mam i typowo bez glutenu nie mogłam sobie żadnego sensownego przypomnieć. 
Postanowiłam więc podjąć kolejną, ale ostatnią próbę. Stałam nad garnkiem z gotującymi się kopytkami i czarowałam- "a spróbujcie mi się mendy małe rozpaść...", bo pierwsze się rozpadły właśnie, a drugie... no cóż... miały w sobie tyle mąki, że to jakieś gniotki a nie kopytka były. 
I wiecie, chyba poskutkowało. Albo się przestraszyły, albo po prostu się w końcu jakimś cudem udało i było wszystko pięknie i cacy. Kopytka nie miały posmaku tych znanych wszystkim ziemniaczanych, bo ani grama ziemniaka (no może prócz mąki) nie dodałam. 
Ale były smaczne i naprawdę zjadliwe, zwłaszcza jak się je polało topionym masełkiem lub właśnie na tym maśle podpiekło i posypało delikatnie cukrem. 


sobota, 7 kwietnia 2018

Babeczki "Kopiec kreta"

W końcu mamy upragnioną wiosnę ;) Lubię zimę, ale bez przesady. Kiedy zaczyna się ciągnąć w nieskończoność, zaczyna mnie nudzić, męczyć i denerwować ;) 
Gruba odzież, ciężkie buty, czapki i szaliki mogą więc w końcu odpocząć po ciężkim sezonie w szafie, a w ruch idą lżejsze, które ja wolę zdecydowanie bardziej. Po części też ze względu na dzieci, bo w zimie zanim ich ubiorę to mija dobre pół godziny, teraz wystarczy cienka kurteczka, czapeczka i kalosze i mogą zmykać na pole szukać skarbów. Np takich jak "kretówki" w ogrodzie, które rezolutnie rozgrzebują patykami tylko po to, by za chwilę pojawiły się gdzie indziej. 
Domyślacie się jaka przy tym jest zabawa...? Prawie tak samo dobra, jak dla Mamy pichcenie w kuchni 💛I tak jak widzicie na załączonym obrazku- dzieci mają swoje kopce na polu, a Mama własne przygotowała w domu ;) Sprawdźcie koniecznie, czy i Wam smakują 😋


piątek, 6 kwietnia 2018

Kulki ziemniaczane

Wiecie, że czasem mam pod ręką jakiś prosty składnik, robię coś fajnego, ale nie mam śmiałości się tym tutaj dzielić, bo wydaje mi się to tak proste i oczywiste, że aż śmieszne. 
Podobnie właśnie miałam z tymi kulkami ziemniaczanymi. Zrobiłam ich sporo, zjedliśmy i dopiero jak zostało kilka, to olśniło mnie, że może jednak je sfotografuję i Wam pokażę. 
Na pewno nie raz zostanie Wam odrobinę ziemniaków z obiadu i zastanawiacie się, co z nimi zrobić. Sama nie raz mam ten dylemat, czy jakieś kopytka, czy śląskie, farsz na pierogi też po głowie nie raz krąży. Tym razem postawiłam na zupełną prostotę. Podałam je z pieczonym mięsem i sałatką, więc fajnie się wkomponowały jako smażony dodatek. Jeśli jeszcze nie próbowaliście, bo zakładam, że widzieć, widział je każdy ;) to zachęcam do zrobienia. Na pewno będziecie zadowoleni!



środa, 4 kwietnia 2018

Chleb z mąki pszennej, pełnoziarnistej

Muszę się Wam do czegoś przyznać ;) Rzadko wypiekam chleby, bo najzwyczajniej w świecie nie mam komu. Jemy go nie za wiele, więc piec jeden co dwa dni mi się nie chce, piec dwa i zaraz mrozić też nie, więc odpuszczam i kupuję jeden mały, tak by M. starczyło do pracy ;) 
Ale czasem najdzie mnie na taki domowy, przeważnie bliżej weekendu lub właśnie świąt. Załączam wtedy Tefala, wsypuje składniki, przychodzę po godzinie, przekładam do foremki, załączam piekarnik i jak tylko podrośnie to piekę ;) Prawda, że to proste?
A kiedy pomyślę, że jeszcze kilkanaście lat temu moja Mama wyrabiała ręcznie ciasto na chleb w dużej dzieży (nie pytajcie skąd miała tyle siły, sama nie wiem!), a następnie dzieliła na jakieś 4-6 brytfanek- tak brytfanek! Dużych, prostokątnych, w których teraz jak ciasto upieczesz to wydaje się go tak dużo, że "Kto to zje"?", to najzwyczajniej w świecie jest mi wstyd, że mi się jednego bochenka upiec nie chce... W keksówce... 
Nie wiem czym to idzie, ale pewnie świadomością, że teraz pójdziesz do sklepu i wszystko kupisz. Mało powiedziane! Teraz nawet do sklepu iść nie musisz, bo zakupy przywożą Ci na miejsce, podobnie właśnie mam z chlebem. Rano dostaję tylko smsa, czy podjechać i jest... Sami widzicie jak się człowiek rozleniwił... 
Mam jednak nadzieję, że chleb, który właśnie dziś możecie zobaczyć przypadnie Wam do smaku. Zresztą mąkę kupiłam specjalnie z myślą o tym, by ten chleb upiec! Tzn chciałam znaleźć zajęcie moim dzieciom, które uwielbiają ze mną odmierzać składniki, mieszać itp, a przy okazji zjeść smaczne śniadanie ;) Oczywiście bez zbędnych dodatków, bo nie wiem jak Wam, ale mi do takiego domowego pieczywa zdecydowanie wystarcza tylko masło :P