Pamiętacie jak tydzień temu częstowałam Was świeżo wypieczonymi pączkami?
Nikt z Was chyba nie przypuszczał jak wyglądają w środku, a wyglądają... dokładnie tak jak je sobie wyobraziłam!
Chciałam uzyskać naprzemiennie kolory jasny i ciemny, a przy tym zjeść smaczne "ciacho". Udało się :)
Ja wiem, wiem... pączek pieczony, to przecież już nie pączek. Jedno wielkie oszustwo i tyle. Ale zapewniam Was, że te smakiem niewiele odbiegają od tych smażonych w olejach lub smalcach, a zjedzone niedługo po wyjęciu z piekarnika... śmiem twierdzić, że nie odbiegają w ogóle! Są tak samo pulchne, mięciutkie i rozpływają się w ustach. Co jednak najważniejsze- są zdecydowanie mniej kaloryczne, a to już duuuuuuży plus, który działa na ich korzyść.
Co jeszcze jest tutaj plusem? Fakt, że ciasto możemy zarobić na noc i wstawić do lodówki.
Ja właśnie tak zrobiłam. Tzn. robot za mnie zrobił, bo to on wyrabiał... czyli tak naprawdę odbębnił za mnie najgorszą robotę, bo wyrabianie wyrośniętego ciasta i później formowanie pączków, to przysłowiowa bułka z masłem (czyli taki nasz pączek z budyniem!)
Dodatkowo macie instrukcję jak takie pączki zrobić, więc nie ma migania się tylko dajecie! Zasypcie mnie zdjęciami i pamiętajcie, że przygotować możecie także wersję podstawową (jasną) np z marmoladą. Wykończenie pozostaje w Waszych rękach- ja porcję pierwszą polukrowałam i obsypałam płatkami migdałów, drugą polałam czekoladą i posypałam pokruszonymi wafelkami- tymi samymi- może nie dosłownie, które użyłam wcześniej do przygotowania ciemnej warstwy.
To jak je zrobicie zależy tylko od Was. Do dzieła!
Składniki na ok 20 sztuk:
400g mąki tortowej + do podsypywania
½ szklanki mleka
50g drożdży
80g cukru
3 jajka szczypta soli
180g masła 82%
1 wafelek czekoladowy Lusette
1 łyżka kakao
1 żółtko
2 łyżki mleka
Budyń:
1 niepełna szklanka mleka
1 żółtko
1 łyżka mąki pszennej
1 łyżeczka mąki tortowej
3 łyżeczki cukru
2 łyżeczki likieru np. adwokat, toffi, kokosowy
Można także przygotować budyń z torebki.
Dodatkowo:
1 białko
½ szklanki cukru pudru
30g płatków migdałów
1 łyżka soku z cytryny
1 tabliczka czekolady mlecznej
2 łyżki mleka
1 wafelek mleczny Lusette
Sposób przygotowania:
1. Ciasto: Mleko leciutko podgrzewamy (max. 25st C), wkruszamy świeże drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru i łyżeczkę mąki. Mieszamy do rozpuszczenia i pozostawiamy na 10 minut w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Pozostałą mąkę przesiewamy z solą, dodajemy resztę cukru, wyrośnięty zaczyn oraz jajka. Wyrabiamy łyżką, a następnie dłonią (ok 15 minut) lub- najlepiej za pomocą robota z hakiem przez 8 minut. Do wyrobionego ciasta dodajemy masła drobno pokrojone i wyrabiamy kolejnych kilka minut- do czasu aż kawałki masła nie będą widoczne. Ciasto dzielimy na 2 porcje w stosunku 1/3 i 2/3. Do mniejszej części dodajemy pokruszony drobniutko wafelek i kakao. Ponownie zagniatamy, ale tylko do połączenia składników. Ciasta przekładamy do czystych misek, przykrywamy folią spożywczą i wkładamy na noc do lodówki, by spokojnie wyrastało.
2. Budyń (również możemy przygotować dzień wcześniej): Mleko dzielimy na dwie części, jedną zagotowujemy z cukrem, drugą rozrabiamy z żółtkiem, mąkami i likierem.
Wlewamy na gotujące mleko i mieszamy do zgęstnienia. Ciepły przykrywamy folią spożywczą tak, by dolegała do budyniu (zapobiegnie to wyschnięciu). Odstawiamy do całkowitego ostudzenia. Ja ugotowałam dzień wcześniej i schowałam zimne do lodówki.
3. Przygotowanie pączków (dnia następnego): Wyrośnięte ciasta przekładamy na podsypany sporą ilością mąki blat- najpierw ciemne i wyrabiamy. Wałkujemy na grubość ok 4 mm i wycinamy literatką 20 krążków. Na krążki nakładamy po odrobinie budyniu i zlepiamy dodając przy tym odrobinę pozostałego ciemnego ciasta. Odstawiamy na bok i podobnie postępujemy z ciastem jasnym. Wałkujemy, wycinamy krążki- tym razem szklanką, w środek dajemy ciemnego pączka i zlepiamy dodając pozostałości jasnego ciasta. Mi wyszło równe 20 sztuk. Pączki przekładamy na lekko spłaszczone papilotki (nie zrobiłam tego przy części pączków- tych jasnych i było je trudniej zjeść- choć dla chcącego nic trudnego) i pozostawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia pod bawełnianą ściereczką (spokojnie wystarczy 20minut). Wyrośnięte smarujemy żółtkiem roztrzepanym z 2 łyżkami mleka. Pieczemy w nagrzanym do 180st C piekarniku, oddzielnie na dużych piekarnianych blaszkach, robiąc 3-4cm odstępy. Po ok 12- w porywach do 15 minut powinny być ładnie przyrumienione i upieczone. Pierwszą partię wykończyłam lukrem przygotowanym z białka, soku z cytryny i cukru pudru. Posypałam je prażonymi na patelni płatkami migdałów. Drugą partię wykończyłam roztopioną z mlekiem (w kąpieli wodnej) czekoladą i obtoczyłam w pokruszonym wafelku.
Pączki smakują naprawdę rewelacyjnie, są leciutkie i pulchne niczym te smażone na oleju. Polecam spróbować, choćby w wersji podstawowej, o której wyżej wspominałam- jednokolorowej i z nadzieniem z marmolady. Na pewno nie pożałujecie :)
Nikt z Was chyba nie przypuszczał jak wyglądają w środku, a wyglądają... dokładnie tak jak je sobie wyobraziłam!
Chciałam uzyskać naprzemiennie kolory jasny i ciemny, a przy tym zjeść smaczne "ciacho". Udało się :)
Ja wiem, wiem... pączek pieczony, to przecież już nie pączek. Jedno wielkie oszustwo i tyle. Ale zapewniam Was, że te smakiem niewiele odbiegają od tych smażonych w olejach lub smalcach, a zjedzone niedługo po wyjęciu z piekarnika... śmiem twierdzić, że nie odbiegają w ogóle! Są tak samo pulchne, mięciutkie i rozpływają się w ustach. Co jednak najważniejsze- są zdecydowanie mniej kaloryczne, a to już duuuuuuży plus, który działa na ich korzyść.
Co jeszcze jest tutaj plusem? Fakt, że ciasto możemy zarobić na noc i wstawić do lodówki.
Ja właśnie tak zrobiłam. Tzn. robot za mnie zrobił, bo to on wyrabiał... czyli tak naprawdę odbębnił za mnie najgorszą robotę, bo wyrabianie wyrośniętego ciasta i później formowanie pączków, to przysłowiowa bułka z masłem (czyli taki nasz pączek z budyniem!)
Dodatkowo macie instrukcję jak takie pączki zrobić, więc nie ma migania się tylko dajecie! Zasypcie mnie zdjęciami i pamiętajcie, że przygotować możecie także wersję podstawową (jasną) np z marmoladą. Wykończenie pozostaje w Waszych rękach- ja porcję pierwszą polukrowałam i obsypałam płatkami migdałów, drugą polałam czekoladą i posypałam pokruszonymi wafelkami- tymi samymi- może nie dosłownie, które użyłam wcześniej do przygotowania ciemnej warstwy.
To jak je zrobicie zależy tylko od Was. Do dzieła!
Składniki na ok 20 sztuk:
400g mąki tortowej + do podsypywania
½ szklanki mleka
50g drożdży
80g cukru
3 jajka szczypta soli
180g masła 82%
1 wafelek czekoladowy Lusette
1 łyżka kakao
1 żółtko
2 łyżki mleka
Budyń:
1 niepełna szklanka mleka
1 żółtko
1 łyżka mąki pszennej
1 łyżeczka mąki tortowej
3 łyżeczki cukru
2 łyżeczki likieru np. adwokat, toffi, kokosowy
Można także przygotować budyń z torebki.
Dodatkowo:
1 białko
½ szklanki cukru pudru
30g płatków migdałów
1 łyżka soku z cytryny
1 tabliczka czekolady mlecznej
2 łyżki mleka
1 wafelek mleczny Lusette
Sposób przygotowania:
1. Ciasto: Mleko leciutko podgrzewamy (max. 25st C), wkruszamy świeże drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru i łyżeczkę mąki. Mieszamy do rozpuszczenia i pozostawiamy na 10 minut w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Pozostałą mąkę przesiewamy z solą, dodajemy resztę cukru, wyrośnięty zaczyn oraz jajka. Wyrabiamy łyżką, a następnie dłonią (ok 15 minut) lub- najlepiej za pomocą robota z hakiem przez 8 minut. Do wyrobionego ciasta dodajemy masła drobno pokrojone i wyrabiamy kolejnych kilka minut- do czasu aż kawałki masła nie będą widoczne. Ciasto dzielimy na 2 porcje w stosunku 1/3 i 2/3. Do mniejszej części dodajemy pokruszony drobniutko wafelek i kakao. Ponownie zagniatamy, ale tylko do połączenia składników. Ciasta przekładamy do czystych misek, przykrywamy folią spożywczą i wkładamy na noc do lodówki, by spokojnie wyrastało.
2. Budyń (również możemy przygotować dzień wcześniej): Mleko dzielimy na dwie części, jedną zagotowujemy z cukrem, drugą rozrabiamy z żółtkiem, mąkami i likierem.
Wlewamy na gotujące mleko i mieszamy do zgęstnienia. Ciepły przykrywamy folią spożywczą tak, by dolegała do budyniu (zapobiegnie to wyschnięciu). Odstawiamy do całkowitego ostudzenia. Ja ugotowałam dzień wcześniej i schowałam zimne do lodówki.
3. Przygotowanie pączków (dnia następnego): Wyrośnięte ciasta przekładamy na podsypany sporą ilością mąki blat- najpierw ciemne i wyrabiamy. Wałkujemy na grubość ok 4 mm i wycinamy literatką 20 krążków. Na krążki nakładamy po odrobinie budyniu i zlepiamy dodając przy tym odrobinę pozostałego ciemnego ciasta. Odstawiamy na bok i podobnie postępujemy z ciastem jasnym. Wałkujemy, wycinamy krążki- tym razem szklanką, w środek dajemy ciemnego pączka i zlepiamy dodając pozostałości jasnego ciasta. Mi wyszło równe 20 sztuk. Pączki przekładamy na lekko spłaszczone papilotki (nie zrobiłam tego przy części pączków- tych jasnych i było je trudniej zjeść- choć dla chcącego nic trudnego) i pozostawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia pod bawełnianą ściereczką (spokojnie wystarczy 20minut). Wyrośnięte smarujemy żółtkiem roztrzepanym z 2 łyżkami mleka. Pieczemy w nagrzanym do 180st C piekarniku, oddzielnie na dużych piekarnianych blaszkach, robiąc 3-4cm odstępy. Po ok 12- w porywach do 15 minut powinny być ładnie przyrumienione i upieczone. Pierwszą partię wykończyłam lukrem przygotowanym z białka, soku z cytryny i cukru pudru. Posypałam je prażonymi na patelni płatkami migdałów. Drugą partię wykończyłam roztopioną z mlekiem (w kąpieli wodnej) czekoladą i obtoczyłam w pokruszonym wafelku.
Pączki smakują naprawdę rewelacyjnie, są leciutkie i pulchne niczym te smażone na oleju. Polecam spróbować, choćby w wersji podstawowej, o której wyżej wspominałam- jednokolorowej i z nadzieniem z marmolady. Na pewno nie pożałujecie :)
Asieńko cudowny pomysł! Aż napatrzeć się nie mogę :)
OdpowiedzUsuńpomysł rewelacja wykonanie również :)
OdpowiedzUsuń