Przyznaję bez bicia, w tym roku jeszcze go nie robiłam, ale dzięki Mamie udało mi się trochę skubnąć... Przepis dostała od znajomej, więc nie czekając wiele- przetestowała. Ponoć cała tajemnica udanego, kruchego i delikatnego chrustu tkwi w "ubijaniu" ciasta. Im więcej uderzasz w nie wałkiem, składasz i ponownie uderzasz, tym jest bardziej napowietrzone.
Coś w tym jest, bo pamiętam jak pierwszy raz- wieki temu, robiłam faworki, to nawet nie wiedziałam, że to ma znaczenie i ominęłam ten etap. Zjeść się dało, ale pamiętam, że takie kruche to one nie były😜 Co prawda nikt zęba nie złamał, ale jednak... Nie ma porównania z tymi!
Zrobicie je błyskawicznie, jeśli macie jakiś większy rondel, to i pieczenie pójdzie migiem.
Zapraszam! Karnawału jeszcze troszkę zostało, więc na pewno zdążycie przygotować i podzielić się z moimi pozostałymi Czytelnikami opinią oraz zdjęciem! Będzie mi miło 😊
Składniki:
2 szklanki mąki
6 żółtek
2 łyżki gęstej śmietany
1 płaska łyżka masła
szczypta soli
1 łyżeczka cukru pudru
1 łyżka spirytusu
6 żółtek
2 łyżki gęstej śmietany
1 płaska łyżka masła
szczypta soli
1 łyżeczka cukru pudru
1 łyżka spirytusu
Sposób przygotowania:
Z podanych składników wyrabiamy ciasto, a następnie
wałkiem uderzamy jak najdłużej, tak by powstały pęcherzyki powietrza.
Ciasto wałkujemy na ok 2-3 mm, kroimy paski radełkiem i dzielimy na
krótsze części ( ok 10cm), nacinamy przez środek i przeplatamy. Smażymy
na rozgrzanym oleju.
Posypujemy cukrem pudrem.
Jeśli mamy narobione więcej chrustu, to przed smażeniem przykryjmy je ściereczką, by nie obeschły czekając na swoją kolej ;)
tęsknię za maminymi faworkami :(
OdpowiedzUsuńmi mama obiecała na sobotę :) już się nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam chruściki i zawsze ja robię i zanoszę mamie ;)
OdpowiedzUsuń