Zrobiłam je dopiero teraz i już żałuję, że nie wcześniej!
Zawsze wydawało mi się, że będą miękkie tylko przez chwilę, a już np. drugiego dnia twarde i nie do zjedzenia. Wiecie, jak te wszystkie ptysie pieczone w piekarniku.A tu taka niespodzianka!
W sobotę nic nie zrobiłam "na słodko", więc w niedzielę, jeszcze przed obiadem oddałam Synów w dobre ręce Tatusia i dawaj ;) Raz dwa ukręciłam ciasto parzone, później wycisnęłam do ostatniej łyżeczki i upiekłam... Z tym jedynie zeszło troszkę dłużej, ale bez przesady. Całość zajęła mi może godzinę- łącznie ze studzeniem (dobrze mieć czasem w domu lodowaty ganek😋).
Sami widzicie, że to nic trudnego, a świeżość tych "gniazdek" powala- ostatni krążek zjedzony we wtorek był całkiem, całkiem :)
Składniki na ok 30 niedużych sztuk
Pączki:
250ml wody
100g masła 82%
szczypta soli
200g mąki pszennej tortowej
4 jajka
Lukier:
sok z 1 pomarańczy
ok 2 szklanki cukru pudru
Dodatkowo:
1 litr oleju lub smalcu
Sposób przygotowania:
W rondelku gotujemy wodę ze szczyptą soli i masłem. Po rozpuszczeniu i zagotowaniu dodajemy przesianą mąkę (całą od razu) i cały czas mieszamy do połączenia się składników. Wyrobione ciasto parzone powinno odchodzić od ścianek. Studzimy, a następnie dodajemy po jednym jajku nie przerywając miksowania.
Ciasto przekładamy do rękawa cukierniczego, wyciskamy kółeczka tylką w kształcie gwiazdki na rozłożony papier do pieczenia. Następnie nożyczkami tniemy na małe części. Każdy jeden pączek kładziemy papierem do góry na rozgrzanym oleju. Po ok minucie papierek odrywamy. Smażymy po ok 3 minuty z jednej i drugiej strony.
Lukier:
Sok z pomarańczy mieszamy z cukrem pudrem. Moczymy jeszcze ciepłe pączki karbowaną stroną w lukrze i odstawiamy na ręcznik papierowy lub metalową kratkę.
Zawsze wydawało mi się, że będą miękkie tylko przez chwilę, a już np. drugiego dnia twarde i nie do zjedzenia. Wiecie, jak te wszystkie ptysie pieczone w piekarniku.A tu taka niespodzianka!
W sobotę nic nie zrobiłam "na słodko", więc w niedzielę, jeszcze przed obiadem oddałam Synów w dobre ręce Tatusia i dawaj ;) Raz dwa ukręciłam ciasto parzone, później wycisnęłam do ostatniej łyżeczki i upiekłam... Z tym jedynie zeszło troszkę dłużej, ale bez przesady. Całość zajęła mi może godzinę- łącznie ze studzeniem (dobrze mieć czasem w domu lodowaty ganek😋).
Sami widzicie, że to nic trudnego, a świeżość tych "gniazdek" powala- ostatni krążek zjedzony we wtorek był całkiem, całkiem :)
Składniki na ok 30 niedużych sztuk
Pączki:
250ml wody
100g masła 82%
szczypta soli
200g mąki pszennej tortowej
4 jajka
Lukier:
sok z 1 pomarańczy
ok 2 szklanki cukru pudru
Dodatkowo:
1 litr oleju lub smalcu
Sposób przygotowania:
W rondelku gotujemy wodę ze szczyptą soli i masłem. Po rozpuszczeniu i zagotowaniu dodajemy przesianą mąkę (całą od razu) i cały czas mieszamy do połączenia się składników. Wyrobione ciasto parzone powinno odchodzić od ścianek. Studzimy, a następnie dodajemy po jednym jajku nie przerywając miksowania.
Ciasto przekładamy do rękawa cukierniczego, wyciskamy kółeczka tylką w kształcie gwiazdki na rozłożony papier do pieczenia. Następnie nożyczkami tniemy na małe części. Każdy jeden pączek kładziemy papierem do góry na rozgrzanym oleju. Po ok minucie papierek odrywamy. Smażymy po ok 3 minuty z jednej i drugiej strony.
Lukier:
Sok z pomarańczy mieszamy z cukrem pudrem. Moczymy jeszcze ciepłe pączki karbowaną stroną w lukrze i odstawiamy na ręcznik papierowy lub metalową kratkę.
Boskie, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńobawiam się, że u nas by do wtorku nie doleżały :) cudnie Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuń