Nie tylko dla wielbicieli słodyczy, ale dla wszystkich ceniących sobie smaczną i niedrogą kuchnię. Czemu więc "Kuchnia w czekoladzie"?
To właśnie ciemna i biała czekolada są dominującymi kolorami w moim królestwie, do którego Was zapraszam:)

środa, 19 lutego 2020

Chrust piwny

Do przygotowania chrustu zmotywowała mnie tym razem Teściowa, kiedy stwierdziła, że jej to już nic nie wychodzi, a dawniej jak robiła, to taki był kruchutki, że potrafił się złamać nim jeszcze przeniosła z oleju na tackę, gdzie ociekały sobie na papierowych ręcznikach.Ja z chrustem wiele wspólnego nie miałam, bo w moim rodzinnym domu raczej stawiało się na pączki, ale spróbowałam zaryzykować i przekonać się na własnej skórze jak to z nimi jest i czy faktycznie można je zrobić chrupiące.
Morał jest taki- nie ma nic za darmo i nie mowa tu bynajmniej o ewentualnych kosztach, a o bólu rąk  i jednym rozwalonym na trzy części wałku...Na szczęście znalazł się w domu godziwy zastępca (co już niebawem będziecie mogli zobaczyć w wyróżnionej relacji na Instagramie) i mogłam prać po tym cieście spokojnie i bez obaw że zaraz znowu się rozleci.
Wyszły chrupiące i takie jak je sobie wyobrażałam, a o tym że smakowały niech świadczy fakt, że pięć  (albo i 6) pełnych talerzy rozeszło się w 2 dni :)

Wspomniana relacja jest już na moim Instagramie ;) Zapraszam --> 
Kuchnia w czekoladzie




Składniki na 5-6 dużych talerzy:

800g mąki
10 żółtek
250ml zimnego, jasnego piwa (bez piany)
60g masła
Szczypta soli
Ok 1½l oleju rzepakowego do smażenia

Sposób przygotowania:

Składniki na chrust powinny być chłodne, najlepiej prosto z lodówki (oczywiście nie mówimy o mące).
Do dużej miski przesiewamy mąkę, wbijamy żółtka, dodajemy szczyptę soli, piwo i starte na wiórki masło. Mieszamy wszystko łyżką, a następnie wyrabiamy dłonią lub robotem do momentu jak ciasto stanie się zwarte, a grudki masła niewidoczne. Ja wyrabiałam około 10 minut ręcznie. Gotowe ciasto przekładamy do woreczka, owijamy i chłodzimy 2 godziny w lodówce. Po tym czasie wyciągamy i za pomocą porządnego wałka (jak już wspominałam- mój rozleciał się na trzy części) wtłaczamy powietrze uderzając w ciasto z całych sił i składając naprzemiennie. Czynność powtarzać przez 10 minut. W zależności od posiadanego miejsca na blacie, ciasto dzielimy na 3-4 części. Jedną zostawiamy, a pozostałe ponownie owijamy w woreczek i chłodzimy w lodówce. Pozostawione ciasto delikatnie podsypujemy mąkę (czym jej mniej- tym lepszy chrust!) i wałkujemy bardzo cienko- ok 1mm, tak, by podkładając pod spód palce, można było dostrzec linie papilarne 💪 Kroimy paski radełkiem lub nożem o szerokości ok 3cm i długości 6cm. Nacinamy w środku i przeplatamy. Tak przygotowane faworki smażymy na rozgrzanym do 170ºC oleju na złoty kolor z obu stron, po czym przekładamy na papierowe ręczniki i od razu posypujemy cukrem pudrem. Lekko przestudzone przekładamy na talerz. Tak samo postępujemy z pozostałym ciastem, z tym, że ja każdą część po wyciągnięciu z lodówki jeszcze raz składałam i uderzałam naprzemiennie wałkiem przez ok minutę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jeśli zostawisz słowo od siebie, pamiętaj jednak, że wszelkie komentarze z linkami, lądują w spamie ;)

Pamiętaj także, że pozostawiając komentarz wyrażasz zgodę na publikację jego jak i Twojego Nicku na tej stronie.