Morał jest taki- nie ma nic za darmo i nie mowa tu bynajmniej o ewentualnych kosztach, a o bólu rąk i jednym rozwalonym na trzy części wałku...Na szczęście znalazł się w domu godziwy zastępca (co już niebawem będziecie mogli zobaczyć w wyróżnionej relacji na Instagramie) i mogłam prać po tym cieście spokojnie i bez obaw że zaraz znowu się rozleci.
Wyszły chrupiące i takie jak je sobie wyobrażałam, a o tym że smakowały niech świadczy fakt, że pięć (albo i 6) pełnych talerzy rozeszło się w 2 dni :)
Wspomniana relacja jest już na moim Instagramie ;) Zapraszam -->
Kuchnia w czekoladzie
Składniki na 5-6 dużych talerzy:
800g mąki
10 żółtek
250ml zimnego,
jasnego piwa (bez piany)
60g masła
Szczypta soli
Ok 1½l oleju
rzepakowego do smażenia
Sposób
przygotowania:
Składniki na
chrust powinny być chłodne, najlepiej prosto z lodówki (oczywiście nie mówimy o
mące).
Do dużej miski przesiewamy
mąkę, wbijamy żółtka, dodajemy szczyptę soli, piwo i starte na wiórki masło.
Mieszamy wszystko łyżką, a następnie wyrabiamy dłonią lub robotem do momentu
jak ciasto stanie się zwarte, a grudki masła niewidoczne. Ja wyrabiałam około
10 minut ręcznie. Gotowe ciasto przekładamy do woreczka, owijamy i chłodzimy 2
godziny w lodówce. Po tym czasie wyciągamy i za pomocą porządnego wałka (jak już wspominałam- mój
rozleciał się na trzy części) wtłaczamy powietrze uderzając w ciasto z całych
sił i składając naprzemiennie. Czynność powtarzać przez 10 minut. W zależności
od posiadanego miejsca na blacie, ciasto dzielimy na 3-4 części. Jedną
zostawiamy, a pozostałe ponownie owijamy w woreczek i chłodzimy w lodówce.
Pozostawione ciasto delikatnie podsypujemy mąkę (czym jej mniej- tym lepszy
chrust!) i wałkujemy bardzo cienko- ok 1mm, tak, by podkładając pod spód palce,
można było dostrzec linie papilarne 💪 Kroimy paski radełkiem lub nożem o
szerokości ok 3cm i długości 6cm. Nacinamy w środku i przeplatamy. Tak
przygotowane faworki smażymy na rozgrzanym do 170ºC oleju na złoty kolor z obu
stron, po czym przekładamy na papierowe ręczniki i od razu posypujemy cukrem
pudrem. Lekko przestudzone przekładamy na talerz. Tak samo postępujemy z
pozostałym ciastem, z tym, że ja każdą część po wyciągnięciu z lodówki jeszcze
raz składałam i uderzałam naprzemiennie wałkiem przez ok minutę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło jeśli zostawisz słowo od siebie, pamiętaj jednak, że wszelkie komentarze z linkami, lądują w spamie ;)
Pamiętaj także, że pozostawiając komentarz wyrażasz zgodę na publikację jego jak i Twojego Nicku na tej stronie.