Jakiś czas temu otrzymałam do testowania zupełnie nowy
produkt Spiżarni Babuni- mianowicie mieszankę do wypieku własnych, domowych
batonów musli.
Upiekłam je wedle zaleceń na opakowaniu już na drugi dzień,
a w głowie układałam plan do czego by je jeszcze wykorzystać już po upieczeniu…
Ale od początku…
Spiżarnia Babuni to jedna z marek Scandic Food. W swojej
ofercie posiada produkty do wypieku chleba bez użycia mąki. (Swoją drogą muszę
na nie zapolować!)
Tym razem jako nowość na rynku pojawiła się mieszanka do
samodzielnego przygotowania batonów owsianych. Uwielbiam takowe, więc tym
bardziej cieszę się, że mogłam wypróbować.
Jedno opakowanie, to 500g ziaren, na które składa się:
- 31% płatków owsianych
- 22 ziaren słonecznika
- 16% suszonych moreli
-12% nasion sezamu
- 12% suszonej żurawiny
- 7% orzechów laskowych
By uzyskać pyszne batony wystarczy dodać tylko 100g
cukru i 100g dowolnego miodu. Na opakowaniu pisze, że starcza na ok. 20 sztuk,
ale tak naprawdę wszystko zależy od tego w jakiej formie je zrobicie i na
jakiej wielkości batony podzielicie.
Gdy zabierałam się za swoje miałam mały dylemat właśnie co
do wyboru formy. Zastanawiałam się czy zrobić grubsze w kwadratowej blaszce czy
tez cieńsze, a rozprowadzić w prostokątnej większej. Aaa jeszcze mi się
papilotki po głowie kręciły, że może by zrobić w nich i mieć od razu okrągłe
malutkie „ciasteczka” musli. Wybrałam jednak blaszkę o wym. ok. 24x36cm, bo
bałam się, że grubsze batony mi się dobrze nie upieką- pewnie niepotrzebnie.
Po rozprowadzeniu przygotowanej mieszanki na papierze do
pieczenia oraz po upieczeniu jej wedle wskazówek na zloty kolor (piekarnik
nagrzany do 130st C, ok. 45min) stwierdzam, że wysokość jest podobna do batonów
zakupionych w sklepie, czyli jak najbardziej ok.
Zapach ziaren wydobywających się podczas pieczenia był tak
aromatyczny, że miałach ochotę otworzyć i kawałek ”dzióbnąć”… I tylko myśl o
poparzonym języku mnie przed tym powstrzymała :)
A co było potem…?
Jeden wielki baton musiał się dobrze schłodzić, by mógł
zostać pokrojony na te kilkanaście mniejszych. I tu przyznaję się bez bicia…
nie wytrzymałam… :)
Tak mnie kusił, że odczekałam może godzinę. Był jeszcze trochę miękki, ale
ostrym nożem dało się bez problemu pokroić.
Wyszło mi ich faktycznie coś koło 20, ale gdyby kroić na
jeszcze ciut mniejsze to spokojnie osiągnęlibyśmy ich ok 26.
Konsumpcja…
Batony rewelacja! Po całkowitym „wysuszeniu” i przestudzeniu
bardzo chrupkie, ale nie twarde. Troszkę się kruszyły, ale to jak każdy jeden
baton z ziarnami. Pochłonęłam kilka na raz, pomogli też domownicy… W planach
miałam połowę schować i wykorzystać do
jakiegoś zdrowego deseru, ale udało mi się w ostatniej chwili złapać 4.
O tym jak je wykorzystałam (bo że JUŻ wykorzystałam, to oczywiste) postaram się
Was już niedługo poinformować.
Drobną uwagę mam jedynie, co do słodkości. Mi osobiście nie
przeszkadzało, ale kilka osób (głównie mężczyzn- nie wiedzieć czemu)
stwierdziło, że za słodkie… Nie wiem jak by było gdyby cukru dać mniej, czy
konsystencja gotowej mieszanki byłaby równie zwarta, ale jeśli tylko będę mieć
jeszcze okazję, to na pewno spróbuję tę ilość zmniejszyć tak do 70g.
Mieszankę jak najbardziej polecam, zwłaszcza aktywnym
osobom. Batony z niej przygotowane nie tylko nieźle smakują, ale dają też
mnóstwo energii.
Ziarna już niedługo będziecie mogli znaleźć na sklepowych półkach i osobiście wypróbować :)
nie ma to jak domowe batony, które dają mnóstwo energii :)
OdpowiedzUsuńWyglądają smakowicie.. Były pyszne, to na bank! :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiej współpracy ;)
Świetny pomysł na zdrową przekąskę :)
OdpowiedzUsuń