Jadąc w rodzinne strony, nawet nie przypuszczałam, że będę coś piec, ale jak zobaczyłam te piękne malinki, których już nawet nikt zbierać nie chciał, to nie mogłam odpuścić. Ludzi u Rodziców też sporo do jedzenia, więc nie mogłam przepuścić takiej okazji.
Rodzice pomogli zbierać, ja raz dwa ukręciłam. Piekły się dość długo, bo malin sporo w środku, za to rozeszły się w mig. Nawet Sąsiadowi się dostało 😝 Ale wiecie... Sąsiad stolarz, więc kto wie czy się nie przyda, jak mi się nowego tła zachce do zdjęć 😅
No i właśnie ten sąsiad chwalił, że dobre, Brat też nie mógł się najeść, bratanek ponoć takich cudów nie je, a zjadł. No musiały być dobre, co ja Wam tu będę dłużej chwalić.
Upieczcie i przekonajcie się sami, tak będzie najlepiej!
Składniki na ok 20 muffinek
¾ szklanki cukru trzcinowego
1 szklanka mleka
1 cukier wanilinowy
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
¾ szklanki oleju rzepakowego
2 szklanki malin
Cukier puder do posypania po wierzchu
Sposób przygotowania:
Składniki mokre: jajka, mleko oraz olej
miksujemy na średnich obrotach miksera (do napowietrzenia), a następnie ubijamy
z cukrem trzcinowym i wanilinowym przez ok 5 minut.
Pozostałe składniki sypkie: mąkę,
proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną mieszamy i przesiewamy przez sitko.
Przekładamy składniki mokre do suchych i mieszamy. Na końcu dodajemy maliny i
delikatnie łączymy z masą. Przekładamy do papilotek pozostawiając ok 1 cm luzu
od góry. Pieczemy w nagrzanym do 180⁰C piekarniku przez ok 30 minut. Przestudzone
posypujemy cukrem pudrem.
Przepis bierze udział w wyzwaniu fotograficznym
organizowanym przez Żanetę z bloga cupcakefactory.
Cudeńka 😍
OdpowiedzUsuńJa tam się akurat nie dziwię nikomu, że smakowało, bo widać po nich, że pyszne! :D i z malinami... ;) a ja w tym roku nie skorzystałam z sezonu :( za rok nie podaruję ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń